Piotr Hofman: „Zawsze być sobą”
Sztuką zajmował się od zawsze. W szkole podstawowej zaczął tworzyć awatary do gier komputerowych, dla siebie i kolegów. Jego marginesy w zeszytach zawsze były wypełnione rysunkami. Z czasem dzielił się swoimi pracami na prowadzonym koncie na Instagramie – @gasnir_. Jego kariera nabrała tempa, gdy ukończył Akademię Sztuki w Szczecinie. Obecnie pracuje jako grafik w SCK. Ma za sobą dwie udane wystawy swoich prac – na początku maja zorganizował wernisaż oraz pokaz na tegorocznym ArtFestiwalu. W swoich pracach przenosi odbiorcę do cyberświata tak kultowego niczym z „Matrixa”.
Julia Zygmuntowicz: Jak bardzo na przestrzeni lat, od momentu kiedy zaczynałeś, rozwinął się zasób narzędzi i programów potrzebnych twórczości ilustratorskiej?
PH: Zdecydowanie nastąpił ogromny przełom. Gdy na początku działałem na darmowych programach, to były one znacznie mniej rozwinięte technologicznie. Jednak na przestrzeni lat nastąpił spory przełom. Teraz programy są znacznie bardziej przystosowane do naszych upodobań i dają naprawdę spore pole manewru. Za sprawą sztucznej inteligencji są nawet w stanie za nas stworzyć grafikę. Choć ja staram się tego nie nadużywać.
JZ: Co jest tematem Twoich prac?
PH: Głównie są to abstrakcje. Co ciekawe, z wielką ciekawością słucham tego, czego ludzie dopatrują się w moich pracach. Każdy z nich widzi coś innego. Kiedy po raz pierwszy prezentowałem je na wernisażu, jedna z osób dostrzegła na pewnej grafice dinozaura, podczas gdy ja nie miałem zamiaru przedstawiać na niej nic konkretnego. Myślę, że jest to ciekawe doświadczenie, kiedy mogę usłyszeć czyjeś wyobrażenie. Dla mnie moje prace są abstrakcją, które nie przedstawiają nic konkretnego (śmiech). No może oddają pewien nastrój.
JZ: Twoje prace na tegorocznej wystawie na ArtFestiwalu były w czarnym kolorze. Dlaczego ?
PH: Zacznę od tego, że czerń nie jest jedynym kolorem, w jakim działam. Akurat z okazji tej wystawy postanowiłem skupić się tylko na tej barwie. Zauważyłem, że jest ona trochę demonizowana. Mam wrażenie, że ludzie bardzo negatywnie ją postrzegają, kojarzą ją ze śmiercią, z nekrologami. W swoich pracach chciałem odejść od tych skojarzeń i nadać czerni trochę pozytywnego, neutralnego aspektu.
JZ; Jakbyś chciał, aby ludzie odbierali Twoją sztukę ?
PH: Niczego nie narzucam. Niech każdy odbiera moją sztukę jak chce. W miejscu, w którym pracuję, często wywieszamy swoje dzieła. Mamy więc taki zwyczaj, że jak ktoś przychodzi i zaczyna się im przyglądać, to nie mówimy, kto jest ich autorem. Chcemy usłyszeć szczerą opinię na ich temat. Zdania zawsze są podzielone: jednym się podoba, a innym nie. Nie obrażam się, jeśli ktoś skrytykuje moje prace. Raczej staram się z uwagą przysłuchiwać zarówno pochwałom i uwagom.
JZ: Co wolisz usłyszeć pochwałę czy krytykę ?
PH: Oczywiście, przyjemnie jest usłyszeć pochwałę, ale ja staram się nie brać niczego za bardzo do siebie, po prostu jestem ciekaw opinii osób z zewnątrz.
JZ: Kim według Ciebie jest artysta?
PH: Hymmm… Dzisiaj jest tak wiele form wyrażania siebie, a przede wszystkim sztuki. Dlatego myślę, że ta definicja jest bardzo płynna. Powiedziałbym, że artystą może być każdy, kto sam siebie za niego uzna.
JZ: Czym jest dla Ciebie Instagram jako artysty?
PH: Jest wygodną formą docierania do szerszej publiczności, bo publikując, można w łatwy sposób zaprezentować swoją twórczość. Dodatkowo mogę sprawnie znaleźć podobną sztukę do mojej za pomocą hasztagów. Instagram to dość dynamiczna forma obcowania ze sztuką. Można, siedząc w domu na kanapie, scrollować i oglądać czyjeś prace, zamiast chodzić do galerii sztuki.
JZ: Czy myślałeś, aby spróbować kiedyś swoich sił w innej dziedzinie sztuki?
PH: Myślę, że mógłbym. Podoba mi się malarstwo, szkic, trochę rzeźba. Od wielu lat tworzę „rzeźby” na swój unikatowy sposób, ponieważ buduję z klocków lego. Kiedyś na jednej stronie odkryłem, że tworzenie budowli z klocków lego jest postrzegane w kategorii: rzeźba. Wtedy uświadomiłem sobie, że to, co robię od dłuższego czasu, też jest sztuką.
JZ: Z jakimi trudnościami musiałeś się zmierzyć, by dojść do momentu, w którym się obecnie znajdujesz? Co było według Ciebie najtrudniejsze ?
PH: Największe trudności wynikają z tego, że ktoś czasem narzuca nam swoją wizję. Przez co czasem ciężko jest się dogadać. Najlepiej wtedy wypracować ten złoty środek, który będzie wspólnym porozumieniem.
JZ: Co uważasz za swój największy artystyczny sukces?
PH: Myślę, że trochę takie ustatkowanie się. Długo nie byłem pewien, czy będę w stanie wyżyć z tego, co robię – obawiałem się widma przebranżowienia. Teraz nie tylko zarabiam na tworzeniu grafiki. Mogę jeszcze sobie pozwolić na to, żeby zorganizować np. wernisaż i zaprezentować na nim swoje prace. Czuję się wolny.
JZ: Co chciałbyś najbardziej zilustrować?
PH: Zawsze mi się podobało, gdy artyści bardzo szybko komentują w artystyczny sposób bieżące wydarzenia. Do takich artystów należy Banksy. I ja też chciałbym tak robić, chociaż nie zawsze znajduję czas, żeby reagować tak szybko jak oni.
JZ: Jakie masz życiowe motto?
PH: Zawsze być sobą.
Rozmawiała: Julia Zygmuntowicz z Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa Stargardzkiego Centrum Kultury
Foto: Maciej Dura-Pomarański | rzecznik prasowy SCK